śniadanie
Na śniadanko miał być smaczny jogurcik z kiwi i imbirem. Tak więc obrałem dwie sztuki kiwi, ukroiłem trzy nieduże plasterki imbiru, a wszystko wraz z jogurtem naturalnym zmiksowałem. Ślicznie wszystko wyglądało i pachniało, ale wystarczył jeden łyk i wiedziałem, że nie dam rady tego wypić. Było obrzydliwe! Myślę, że gdyby nie imbir to nawet mogłoby pójść, ale taka mieszanka stała się po prostu niejadalna. Wziąłem szybko trzy łyki i nawet nie dobiłem do połowy szklanki. Także chciałbym ostrzec, by nie mieszać kiwi z imbirem! Postanowiłem na śniadanie zjeść to, co było przygotowane na przekąskę, czyli dwa małe (w jadłospisie jeden duży) kabanosy drobiowe z musztardą. Niestety miałem tylko delikatesową, ale już zakupiłem rosyjską. Później poszedłem spać, ale tylko dlatego żeby mi się jeść nie chciało.
Na obiad miał być krem marchewkowy, ale z racji, że od małego nienawidzę marchewki duszonej, gotowanej czy jakiejkolwiek innej to sobie odpuściłem i zamiast tego zjadłem 3 łyżki musli z namiastką kefiru 0%. Myślę, że wyszło mniej kalorycznie niż krem marchewkowy z jogurtem, kostką rosołową i ziemniakami.
kolacja
Pominąłem przekąskę, by zjeść ją później, a na kolację zrobiłem sobie według dzisiejszego menu dwie kanapeczki z żytnim razowym chlebem, serkiem kanapkowym, polędwicą z indyka, pomidorem i sałatką. Dodałem odrobinkę soli, bo nie dałbym rady zjeść ziół prowansalskich z pomidorem. Po prostu poczułem się tak spełniony, że aż ciężko to opisać. Było smacznie i przyjemnie. Po dwudziestej zjadłem jeszcze utarte jabłko z cynamonem. Niebo w gębie.. :)